czwartek, 15 sierpnia 2013

Sekretny język kwiatów, Vanessa Diffenbaugh

W swoim debiucie Vanessa Diffenbaugh wprowadza nas w magiczny świat roślin. Roślin, które mówią. Jak to zgrabnie ujął polski tłumacz, poznajemy „sekretny język kwiatów”. 
Victoria przeszła w swoim życiu wiele. Błąka się od rodziny zastępczej do rodziny zastępczej i nie może znaleźć prawdziwego domu. Nie może znaleźć ciepła i miłości. Czegoś, co jest niezbędne do prawidłowego rozwoju dziecka. Efekty tego widzimy w jej dorosłym życiu. Zatracona w swoim świecie, niechętnie dopuszcza do siebie innych ludzi. Jej pasją są kwiaty, za ich pomocą dostarcza ludziom różne wiadomości. To nic, że nie są oni w stanie zrozumieć tego przekazu. Dzięki swoim umiejętnościom udaje jej się zdobyć pracę w kwiaciarni, a jej bukiety zmieniają życie klientów. W tej kwestii przypomniała mi się książka Joanne Harris Czekolada. Jednak historia o kwiatach nie wywołała we mnie podobnych emocji. Nasza bohaterka jest zdystansowana i nie ma tego ciepła Vianne. Być może wizja czekoladowych cudów lepiej oddziałuje na moją wyobraźnie niż piękne bukiety kwiatów. 
Victoria pewnego dnia spotyka na targu kwiatów mężczyznę, który zdaje się, tak jak ona, rozumieć język kwiatów. A co jeśli  każdy kwiat ma więcej znaczeń niż tylko jedno?

Jestem nieufna jak lawenda, samotna jak biała róża. Boję się. Dlatego pozwalam, by moim głosem były kwiaty

Historia przedstawiona jest dwutorowo. W jednym rozdziale opisywane są wydarzenia teraźniejsze, w
kolejnym autorka serwuje nam retrospekcję. Dzięki temu jesteśmy w stanie poznać motywy zachowania głównej bohaterki. Co do niej, skłamałabym, gdybym napisała, że się z nią polubiłam. Mój stosunek do niej jest raczej z tych oziębłych, a momentami czułam nawet niechęć. Nie wiem jak to jest tułać się po różnych domach z nadzieją, że w tym znajdę rodzinę, która mnie pokocha. Jestem wdzięczna, że nie zdobyłam takiej wiedzy. Mam świadomość, że takie życie musi odcisnąć swego rodzaju piętno. Jednak mimo to, nie jestem w stanie wzbudzić w sobie sympatii do głównej bohaterki. Nie kibicowałam jej, nie współczułam, nie rozumiałam popełnianych błędów.

Sama autorka jest mocno zaangażowana w prace z młodzieżą, wraz  z mężem zaadoptowała kilkoro dzieci. Stąd pewnie takie tło tej historii. Vanessa przyznała, że jej sposób poznawania języka kwiatów był dość podobny do tego opisanego w książce. Łącząc te dwa elementy powstała powieść Sekretny język kwiatów, która została raczej dobrze przyjęta zarówno przez czytelników amerykańskich jaki i polskich . W 2011 r. pojawiła się  informacja o ekranizacji powieści, ale jak na razie nie ma żadnych nowych wiadomości na ten temat. 

Ciężko jest dobrze ocenić książkę, gdy bohaterowie powieści nie są w stanie przedrzeć się do mojej głowy, więc pozostaje mi tylko miejsce na widowni. Powieść czyta się szybko, trochę refleksji się pojawiło. Nie było aż tak źle, ale jednak swojego egzemplarza się pozbyłam, żeby nie zabierał mi miejsca na półce. 

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Requiem dla snu. Marzenia, które uzależniają

Jest ktoś, kto nie słyszał o tym filmie? Jest ktoś, kto nie słyszał muzyki do tego filmu? Pewnie nie. Jednak na pewno znajdzie się ktoś, kto nie wiedział, że jest też książka. Sama dowiedziałam się przez przypadek. Wydana dopiero w 2010 roku przez wydawnictwo Niebieska Studnia trafiła w końcu do mnie. Czytając ją, miałam gdzieś z tyłu głowy obrazy z filmu, który widziałam dobrych kilka lat temu i który wtedy nie zrobił na mnie aż tak wielkiego wrażenia, jak się spodziewałam.
Hubert Selby Jr
Od pierwszych stron uderza całkiem inny sposób narracji. Nie ma tu klasycznych dialogów. Tak naprawdę nie jesteśmy do końca przekonani gdzie kończy się wypowiedź jednego bohatera, a gdzie zaczyna kolejnego. To był moje pierwsze, a jak się ostatnio przekonałam, nie ostatnie spotkanie z tego typu zabiegiem. Z pewnością nadaje to książce pewnego charakteru. Sprawia, że czytelnik jest zagubiony jak bohaterowie. Trzeba czasem trochę się wysilić i odkryć o co tak naprawdę chodzi, nic nie jest podane na tacy. Jak w życiu. Z mojej przygody z filmem pamiętam głównie trójkę młodych bohaterów. Chciałoby się ich scharakteryzować słowem narkomanii. To smutne, bo przecież oni mają marzenia, czegoś od tego życia chcą i mają nadzieję, że uda im się to wszystko jakoś ułożyć. Jak każdy. Jednak są jeszcze narkotyki. Mimo że książka raczej zbudowana jest w ten sposób, że odczuwalna jest więź z bohaterami, wykazujemy się empatią i współczujemy im, to jednak nie można zapominać, że narkotyki to ich wybór. Takie trochę pójście na skróty, chwilowe poczucie, że świat nie jest taki szary i można w życiu zrobić, co się tylko chce. Jednak z czasem, to wszystko przestaje być tak kolorowe. Człowiek uzależnia się od tej nierealnej rzeczywistości i ciągle chce więcej. Huber Selby, który sam miał do czynienia z narkotykami, ukazuje nam wszystkie blaski i cienie uzależnienia. Jasność umysłu i spokój ducha kontra niepokój i ból zarówno fizyczny jak i psychiczny.

Warto zwrócić uwagę na postać matki, która gdzieś, przy pierwszym kontakcie z filmem, mi umknęła. Kobieta samotna, nieszczęśliwa, również mająca swoje marzenia. Tak bardzo pragnie, by zaznać jeszcze odrobiny szczęścia. Dialogi, w których rozmawia z synem o samotności są bardzo poruszające i nie da się obok nich przejść bez chwili refleksji.

Zaraz! Boże wszechmogący wygląda na to że całe dotychczasowe życie upłynęło jej na czekaniu. Czekaniu na co???? Czekaniu na to by zacząć żyć. Tak, zgadza się, czekała na to by zacząć żyć. (...) Wszystko co robiła było jedynie próbą generalną przed życiem.

Książkę przeczytać warto. Zdecydowanie. Po początkowych stronach myślałam, że jest to słaba powieść napisaną slangiem, którą ciężko się czyta. Jak bardzo się myliłam. Dostajemy tekst przesycony kolokwializmami, ze składnią pozostawiającą wiele do życzenia, by po chwili czytać pięknie zbudowane zdania przepełnione metaforami i porównaniami.



Po przeczytaniu książki oczywistym było dla mnie powrócenie do ekranizacji. Czasem łapię się na tym, że zaraz po lekturze nie jestem w stanie docenić filmu, bo wydaje mi się, że już to wszystko widziałam w mojej głowie. Tutaj reżyser daje nam coś więcej. Pamiętam, że kiedyś byłam trochę rozczarowana, oczekiwałam czegoś wstrząsającego w bardziej dosłowny sposób.  Moja wyobraźnia została jednak podsycona obrazami z książki, emocje w pewien sposób się skumulowały i tym samym film trafił do moich ulubionych.

Jared Leto, Ellen Burstyn, Darren Aronfsky, Clint Mansell. Warto.